Nie znam się w ogóle na sztuce współczesnej. Pies na koniu, genitalia na krzyżu czy obóz koncentracyjny z klocków lego wogóle do mnie nie przemawiają i – parafrazując - nie wiem co artysta miał na myśli. Przerost formy nad treścią, koniec, kropka.
Ale jest jeden człowiek, którego prace budzą swoją surową formą i mocnym, bezkompromisowym a przy tym dowcipnym przekazem moją najgłębszą fascynację. Porusza on w swoich pracach szereg istotnych tematów – kondycja cywilizacji, wpływ mediów na życie publiczne, polityka, kultura, uprawia postmodernistyczne zabawy z popkulturową papką. A przy tym robi świetny street art. O kim mowa? Ano mowa o Banksy’m.
Kłopot z Banksy’m ponoć jest taki, że nie wiadomo kim on jest. The Guardian podaje, że prawdziwe imię Banksy’ego to Robert Banks; z kolei wg The Mail on Sunday ma on na imię Robin Gunningham, jeszcze inni piszą, że pod pseudonimem ukrywa się Robin Banksy a w sieci roi się od zdjęć i filmów, które przedstawiają twarz Banksy’ego.
Mi z kolei ciśnie się na usta cytat klasyka – Kłapouchego: „Co komu do tego, skoro i tak mniejsza o to”?
Banksy zaczął malować ok. 1992 roku w bristolskim crew Bristol's DryBreadZ Crew (BDZ) i początkowo sporadycznie używał szablonów - które w późniejszym okresie staną się jego znakiem rozpoznawczym - na rzecz freehand, czyli po prostu malowania "z ręki". Odwrót od malowania klasycznego grafitti nastąpił - wg "self made legend" - kiedy Banksy miał 18 lat, na wskutek pewnego wydarzenia, kiedy to ponoć podczas bombienia wagonów… A zresztą, niech sam przemówi:
„Kiedy miałem 18 lat spędziłem noc malując srebrne litery na pociągu. W pewnym momencie pojawiła się brytyjska policja. Zacząłem uciekać przez krzaki, podczas gdy moi kumple uciekli do samochodu i zniknęli. Spędziłem ponad godzinę ukryty w wagonie z kapiącym na mnie olejem silnikowym.
Leżąc tam i słuchając glin zrozumiałem, że albo skrócę czas malowania o połowę, albo będę musiał sobie z tym dać spokój. Gapiłem się na numer seryjny pociągu, namalowany przez szablon i pomyślałem, że mogę wykorzystać ten pomysł... Kiedy wróciłem do domu wślizgnąłem się do łóżka obok mojej dziewczyny. Powiedziałem jej, że tej nocy doznałem objawienia, a ona na to, że mam nie brać narkotyków bo są szkodliwe na serce..."
Tyle sam Banksy, aczkolwiek byłbym ostrożny z tą opowieścią z ust człowieka, który z domysłów i spekulacji na temat swoje osoby uczynił poniekąd znak firmowy.
Starczy tego gadania, niech przemówi obraz. Na początek kilka moich ulubionych prac miejskich:
Ale Banksy to nie tylko szablony na murach i grafitti. Jest on także całkiem niezłym performerem i luuuubi prowokować. Mi szczególnie przypadł do gustu numer z przerobieniem - jakże z pewnością wyczekiwanej przez wszystkich - płyty Paris Hilton. Otóż Banksy, a zresztą zobaczcie sami:
Chciałbym zobaczyć minę fana Paris, który otwiera książeczkę po zakupie płyty. Swoją drogą: kto kupił ponad 1 000 000 egzemplarzy jej singli? Przyznawać się.
W 2005 roku Banksy wybrał na Zachodni Brzeg Jordanu, gdzie na apartheidowskim, potępionym bez skutku nawet przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości murze odgradzającym Izrael od Palestyny (wiedzieliście, że ten mur ma liczyć prawie 800km!?) namalował 9 murali nie pozostawiających pola do interpretacji, jeśli chodzi o wymowę:
Prace niewątpliwie piękne i genialnie umiejscowione w kontekście. Jednakże każdy medal ma dwie strony - mi szczególnie utknęły w głowie słowa starego palestyńczyka, cytowane w tym reportażu, a skierowane do Banksy'ego: 'We don't want it to be beautiful, we hate this wall. Go home'
Cóż...
I jeszcze jedna dobra prowokacja a raczej seria, podczas której Banksy zamieścił kilka przez siebie przerobionych obrazów w Museum of Modern Art, Metropolitan Museum of Art, Brooklyn Museum, American Museum of Natural History i British Museum:
Szczególnie mnie urzeka ten eksponat z Britsh Museum z jaskiniowcem i wózkiem sklepowym... Nice 1.
Jeszcze jeden z Disneylandu:
Banksy od połowy roku 00 zyskuje coraz większe uznanie poza ulicą. Doczekał sie dużej, dedykowanej wystawy w rodzinnym(?) Bristolu:
No i tu się właśnie rodzi wątpliwość, czy street art jest na sprzedaż, czy z definicji komercjalizacji unika? (25.000 funtów za obraz królowej Wiktorii, jako lesbijki; seria z Kate Moss za ponad 50.000 funtów; "Bombing middle England" za ponad 100. 000funtów) Czy to, że jego obrazy kupuje Angelina Jolie, Christina Aguilera i galerie sztuki w jakiś sposób go dyskredytuje?
Bynajmniej, wg mnie. Robi swoje - ludzie chcą to mieć - symbioza.
Last but no least, ktos się wybiera, jak dotrze?:
banksy.co.uk
http://pl.wikipedia.org/wiki/Banksy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz